Piotr Müller: Zielone etykiety z Brukseli mogą zaszkodzić polskim firmom – stanowisko EKR jest jednoznaczne: potrzebne są zmiany w unijnej dyrektywie!
Parlament Europejski proceduje obecnie projekt dyrektywy o tzw. zielonych deklaracjach (Green Claims Directive). Jej deklarowanym celem jest walka z tzw. greenwashingiem – czyli praktyką, w której firma, instytucja lub polityk stwarza pozory troski o środowisko, podczas gdy jego działania są w rzeczywistości powierzchowne, nieskuteczne lub nawet szkodliwe dla przyrody.
Choć zwalczanie nadużyć jest potrzebne, europoseł Piotr Müller z grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) ostrzega, że aktualny kształt przepisów stanowi poważne zagrożenie dla uczciwych przedsiębiorców – w szczególności tych z Polski.
– W tej chwili zamiast jasnych zasad i realnego wsparcia dla ekologicznej transformacji, Komisja Europejska proponuje skomplikowaną, kosztowną i nieprzewidywalną biurokrację – podkreśla Piotr Müller. – Każda, nawet podstawowa informacja na temat wpływu produktu na środowisko, będzie wymagała drogiej certyfikacji. To poważne obciążenie, szczególnie dla małych i średnich firm – zaznacza.
Zgodnie z projektem, nawet tak proste określenia jak „biodegradowalny” czy „wyprodukowany z OZE” będą wymagały niezależnej weryfikacji i zatwierdzenia. Co więcej, wiele szczegółów pozostaje niejasnych, bo mają zostać dopiero określone w przyszłych aktach wykonawczych.
– Brakuje realnego okresu przejściowego, a to może oznaczać konieczność wycofywania już wyprodukowanych towarów z rynku. Zamiast wspierać zielone inwestycje, Komisja proponuje chaos regulacyjny – ocenia europoseł.
Stanowisko grupy EKR, do której należy Piotr Müller, jest w tej sprawie jednoznaczne: dyrektywa w obecnym kształcie wymaga głębokich zmian.
– Będę zabiegał o korektę tych przepisów w komisji IMCO. Chcemy rzetelnej informacji dla konsumentów, ale nie kosztem zdrowego rozsądku i wolności gospodarczej. Obecna wersja jest niepotrzebna i szkodliwa – mówi Müller.